9 maja 1944 roku w Chełstach i okolicznych miejscowościach rozegrała się wielka tragedia. Na skutek denucjacji hitlerowcy brutalnie spacyfikowali wieś. Mieszkańcy znani byli ze swego patriotyzmu, w wyjątkowy sposób wspierali Armię Krajową. Żołnierzom Polski Podziemnej zapewniali wszystko, oferowali im nie tylko wyżywienie i zakwaterowanie, ale przede wszystkim gwarantowali poczucie bezpieczeństwa. W pomoc partyzantom angażowali się wszyscy, od dzieci do osób starszych. Ukrywający się wiedzieli, iż w tym miejscu będą zawsze bezpieczni. Nikogo to nie dziwiło, bowiem w Chełstach miała siedzibę Komenda Rejonu M-I, która koordynowała pracę konspiracyjną i walkę zbrojną z okupantem w gminach Topolice, Machory, Niewierszyn i Radonia. W Chełstach mieszkał komendant kpt. Stefan Szlązak ps. „Malwa”, powszechnie szanowany przedwojenny oficer i nauczyciel szkół powszechnych. Przed wojną był kierownikiem szkoły w Maleńcu. Od pierwszej litery jego pseudonimu pochodził kryptonim rejonu M-I. Kpt. „Malwie” podlegali komendanci placówek bojowych zlokalizowanych w gminach, to z nim zawsze kontaktowali się dowódcy licznych w 1944 roku oddziałów partyzanckich. W południowo-zachodniej części powiatu opoczyńskiego stworzył znakomicie funkcjonującą siatkę zaufanych łączników, szeregowych żołnierzy AK, którzy stale składali mu meldunki o ruchach wojsk niemieckich. W najbliższych okolicach znajdowało się kilka szpitalików partyzanckich, m. in. w Pilichowicach i Myśliborzu. „Malwa” miał opinię znakomitego organizatora, najlepszego w Obwodzie AK Opoczno i Okręgu AK „Barka” Łódź. Tak po latach wielokrotnie mówili o nim Kazimierz Załęski „Bończa” i Aleksander Arkuszyński „Maj”. Z uznaniem pisali o nim autorzy książek o 25 pułku piechoty AK – Eugeniusz Wawrzyniak „Puszczyk” i Mirosław Kopa „Miron”.
Niestety, ktoś zdradził i doniósł, iż Chełsty to wieś pełna nienawidzących okupantów mieszkańców, spośród których wielu należało do AK. Miejscową placówką Armii Krajowej dowodził przedwojenny podoficer – plut./sierż. Jan Nowakowski ps. „Upiór” / „Irka”, słynący z wielu brawurowo przeprowadzonych akcji przeciw hitlerowcom. Naziści zdecydowali się przeprowadzić bezwzględną pacyfikację wsi i uwięzić wszystkich tych, wobec których były podejrzenia, że sprzyjają partyzantom. Przede wszystkim chcieli pojmać i uwięzić miejscowego komendanta „Upiora”. O godz. 3.00 w nocy 9 maja 1944 roku żandarmi otoczyli wieś i rozpoczęli aresztowania. Hitlerowcy wysłali również od-działy pacyfikacyjne do Kamieńca, Marcinkowa, Tomaszowa i Siedlowa. Aresztowano bardzo wiele osób i wywieziono do więzień gestapo. Poniżej spis tych, których wówczas ujęto (znak + oznacza, iż aresztowany nie powrócił z niewoli i prawdopodobnie został zamordowany przez Niemców w więzieniu lub w obozie koncentracyjnym).
Aresztowani mieszkańcy Tomaszowa to Stanisław Jęcek (+), Kazimierz Karbownik (powrócił z niewoli), Władysław Krzętowski (+). Jedynym mieszkańcem Siedlowa aresztowanym przez nazistów był Józef Nowakowski (+), a mieszkanką Marcinkowa Antonina Kotlińska, której udało się przeżyć i wrócić z niewoli. Wieś Kamieniec została wyjątkowo okrutnie potraktowana przez hitlerowskich oprawców. Aresztowano w niej następujące osoby: Józef Gorzelak (+), Franciszek Marcinkiewicz (+), Jan Marcinkiewicz (+), Ignacy Marcinkiewicz (+), Jan Morawski (+), Jan Lenarcik (+), Józef Fidelus (+), Kazimierz Cieluba (+), Edward Salamaga (+), Franciszek Binkowski (+), Władysław Pacyniak (+), Anna Gorzelak (powróciła z niewoli), Kazimiera Gorzelak (powróciła z niewoli) i Lidia Lenarcik (powróciła z niewoli). W tym czasie w Kamieńcu przebywał Józef Głowacki (narzeczony Lidii Lenarcik) ze wsi Afryka, którego zastrzelono podczas próby ucieczki. Zginął na miejscu. Najwięcej osób aresztowano jednak z samych Chełst. Oto szczegółowa lista wszystkich tych, którzy ponieśli niezawinioną karę, spowodowaną donosem nieznanego (?) konfidenta gestapo: Franciszek Nowakowski – brat „Upiora” (+), Józef Kazusek (+), Stanisław Snochowski (+), Janina Kazusek (powróciła z niewoli), Jan Kazusek (powrócił z niewoli), Szczepan Sarleja – ojciec (+), Stanisław Sarleja – syn (+), Stefan Zielonka (+), Jan Snochowski (+), Jan Władysław Świąder (powrócił z niewoli), Władysław Ślązak (+), Adam Olejnik (+), Stefan Wiaderny (+ zastrzelony podczas ucieczki), Franciszek Leśniewski (+), Antonina Leśniewska (powróciła z niewoli) i Danuta Leśniewska (powróciła z niewoli), Ludwik Wilk (+) i Wacław Nowak (+).
Wszyscy wymienieni zostali doprowadzeni – pod silną eskortą hitlerowców – na plac rodziny Leśniewskich w Chełstach, tam bestialsko skatowani i stamtąd wywiezieni do więzień i obozów koncentracyjnych. Warto wspomnieć o nieudanej próbie aresztowania Jana Nowakowskiego „Upiora”. Uciekł on niemieckim żandarmom, z którymi podjął nierówną walkę. Hitlerowcy podjęli za nim pościg. Ostrzeliwując się, został jednak trzykrotnie ranny w czasie pościgu i szeroko zorganizowanej obławy. Rany, choć bardzo dotkliwe, nie okazały się jednak śmiertelne. „Upiór” nie mógł jednak wrócić do Chełst, był spalony. Zdecydował się przystąpić do „leśnych”, z którymi wcześniej jako komendant placówki Armii Krajowej stale współpracował. Wstąpił do oddziału AK, którego dowódcą był por. Witold Kucharski ps. „Wicher”, legendarny już dowódca partyzancki. Pełnił w nim szereg odpowiedzialnych funkcji, w tym dowódczych. Po stworzeniu 25 pułku piechoty Armii Krajowej był jego jednym z najbardziej zaangażowanych żołnierzy, wsławił się bohaterstwem, determinacją i brawurową odwagą, za które był wielokrotnie odznaczany. Po wojnie był jednym z inicjatorów budowy krzyża na szczycie Diablej Góry (z tego powodu zwolniono go z pracy i stale prześladowano). W 2012 roku minęła 17 rocznica Jego śmierci. Jego chwalebne czyny pozostają jednak w pamięci mieszkańców, a pamięć o ś. p. Janie Nowakowskim „Upiorze” jest ciągle żywa, również wśród najmłodszego pokolenia mieszkańców.
Opisane wyżej zdarzenia z maja 1944 roku to nie jedyne przypadki bestialstwa Niemców w czasie okupacji w tym regionie. Mniejszych pacyfikacji i związanych z nimi aresztowań, było bardzo wiele. Jedna z nich dotyczyła wsi Tomaszów w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 1944 roku. Tego dnia, 26 grudnia 1944 roku żandarmi szczelnie otoczyli wieś, by dokonać aresztowań. I tak też się stało. Pojmano i wywieziono do katowni gestapo członków Armii Krajowej: Stefana Błażejewskiego ps. „Lew”, Leona Antosa i Bronisława Antosa ps. „Longin” (dwaj ostatni to ojciec i syn). Mimo oporu, zostali oni aresztowani i wywiezieni do więzienia w Tomaszowie Mazowieckim (w 1945 roku powrócili do domów). Niestety, podczas próby ucieczki zastrzelono współpracującego z nimi sierż. pchor. Józefa Antosa ps. „Kazik” (+).
Warto podkreślić, iż z opisanego wyżej rejonu wsi pochodziło wielu partyzantów ZWZ, AK i NSZ, którzy pełnili swą służbę w różnych regionach kraju. Wielu z nich zostało przez nazistów zamordowanych. Jednym z nich był pochodzący z Marcinkowa ppor. Adam Kotliński „Lin”, nauczyciel i kierownik szkoły w Niewierszynie, dowódca 4. kompanii I batalionu M-I, dowodzonego przez kpt. Stefana Szlązaka „Malwa”. Batalion już w 1943 roku działał na terenie czterech ówczesnych gmin: Machory, Topolice, Wielka Wola i Niewierszyn. Ppor. Adam Kotliński „Lin” był zwierzchnikiem i dowódcą wszystkich żołnierzy AK na terenie gminy Niewierszyn (obecnie w gminie Aleksandrów). W wyniku pacyfikacji wsi z gmin Niewierszyn i Radonia został aresztowany i uwięziony w Tomaszowie Mazowieckim. Stamtąd ppor. Adam Kotliński „Lin” – jako zakładnik, w grupie 20 aresztowanych – został przywieziony 19 stycznia 1944 roku do Dąbrowy nad Czarną. Tam wszyscy zostali w bestialski sposób rozstrzelani. Ówczesny komendant Obwodu AK Opoczno – kpt. Jan Seredyński „Bolek” przed laty tak wspominał to wstrząsające wydarzenie: Wszystkich przywiezionych ułożono rzędem jeden przy drugim na brzegu rzeki. Strzelano w sposób katyński, wystrzałem z karabinu w podstawę czaszki (skazani leżeli twarzą do ziemi). Mordu dokonywano indywidualnie, to znaczy, że skazany miał z tyłu jednego żandarma. Strzelano na sygnał. Żyjących jeszcze dobijano wystrzałem z pistoletu.
I tak, 19 stycznia 1944 roku w Dąbrowie nad Czarną w barbarzyński sposób zamordowano kolejnego mieszkańca Naszej Ziemi. Był nim oficer Armii Krajowej – ppor. Adam Kotliński „Lin”. Pamięć o nim jest kultywowana w jego rodzinie. Rodzi się pytanie, o ilu jest jeszcze takich aresztowanych, uwięzionych, wywiezionych na roboty do Niemiec (z których nie powrócili) i wreszcie bezpowrotnie zaginionych, zabitych, zamordowanych w naszym regionie?
W Michniowie (gmina Suchedniów, powiat skarżyski) znajduje się Muzeum Martyrologii Wsi Polskich, będące oddziałem Muzeum Wsi Kieleckiej.Michniów stał się „Golgotą wsi polskiej” i symbolem 817 wsi spacyfikowanych w czasie II wojny światowej. W 1943 roku Niemcy wymordowali ponad 200 mieszkańców Michniowa. Nad zbiorową mogiłą zamordowanych góruje „Pieta Michniowska”, monumentalna rzeźba dłuta Wacława Staweckiego. W głębi muzealnego placu, na niewielkim wzgórzu wyrósł las krzyży – symboliczny cmentarz, upamiętniający ofiary około 300 wsi polskich. Jeden z krzyży jest poświęcony ofiarom pacyfikacji wsi w rejonie Żarnowa. Informuje o tym tabliczka, umieszczona na krzyżu. Jej fundatorem w latach dziewięćdziesiątych było koło Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Żarnowie z jego prezesem, przedwcześnie zmarłym i nieodżałowanym lekarzem weterynarii por. Tadeuszem Skorupskim (1923-1998). Na tabliczce znajduje się informacja o 33 bestialsko zamordowanych mieszkańcach wsi Afryka, Antoniów, Chełsty, Kamieniec, Marcinków, Siedlów i Tomaszów (nazwy wsi podano w kolejności alfabetycznej). Zastanawia rozbieżność dotycząca ilości ofiar – odsłonięty i poświęcony 20 maja 2012 roku pomnik zawiera imiona i nazwiska 29 ofiar z 6 wsi, a tabliczka w Michniowie bezimiennie informuje o 33 ofiarach z 7 wsi. Czy był wśród nich ppor. Adam Kotliński „Lin”? Jakie osoby poniosły jeszcze śmierć w rejonie Żarnowa? Czy były to osoby nieznane i imienia i nazwiska (NN)? Czy wśród zamordowanych znajdowali się mieszkańcy sąsiadującej z Chełstami wsi Antoniów, nie wymienionej na płycie nowego pomnika? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi! Prawdopodobnie całkowitej prawdy nie dowiemy się nigdy. Nieubłaganie płynący czas zaciera wszystkie ślady…